niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 28

Oczami Marco

Wróciłem do domu i usiadłem na kanapie musiałem to jakoś przyswoić. Znów będę ojcem, a do tego będą to bliźniaki. Umarłem i jestem w niebie czy jak? Musiałem zostawić Ewę w szpitalu. Jak moi rodzice mnie wyściskali to myślałem, że się uduszę. W domu zastałem państwa Kloppów którzy zajęli się Niko podczas mojej wizyty w szpitalu. Chciałem aby zostali na noc, ale oni powiedzieli, że mają miejsce u siebie w domu i nie będą mi siedzieć na głowie. Poszedłem do pokoju Niko i sprawdziłem, czy śpi. Mój synek słodko spał przytulony do swojej ukochanej Emmy, udałem się do naszej sypialni i musiałem nacieszyć się poduszką przesiąkniętą zapachem mojej ukochanej. Zasnąłem dopiero koło drugiej w nocy. Obudziłem się o 9:30. Gdy zobaczyłem która jest godzina popędziłem do pokoju Niko aby dać mu jeść. Ale mojego synka nie było w łóżeczku. Usłyszałem jakieś dźwięki z kuchni. Wziąłem jakąkolwiek broń którą miałem pod ręką i udałem się do kuchni. Zobaczyłem tam Mario, który karmił Niko kaszką brzoskwiniową. Powiedziałem do niego:
- Cześć 
Götze Pulpecie.-
- Tak też się cieszę, że cię widzę Reus. A poza tym to nie tłuszcz tylko mięśnie.-
- Tak wmawiaj sobie aby nie mieć kompleksów.- tak uwielbiam te nasze dorosłe dyskusje. Mario powiedział do mnie:
- Jak się czuje moja sister?-
- Bardzo dobrze.-
- Jak utrzymacie takie tempo to za parę lat będzie cała drużyna piłkarska.-
- Wiesz 
Götze ty się lepiej nie wypowiadaj.-
- Oj przecież żartuję. Wiesz, że bardzo się cieszę z waszego szczęścia.-
- Jadę do Ewy. Jedziecie ze mną.- a Niko na to
- Taaak do mamusi, ja chcię prowadzić.- odkąd Niko dostał od Mario na urodziny samochód który sam może prowadzić po ogródku w kółko chce gdzieś jeździć. Ja i Mario wybuchnęliśmy śmiechem, po kilkunastu minutach już ubierałem Niko do szpitala. Weszliśmy na oddział na którym leżała Ewka i weszliśmy do jej sali. Jeśli chodzi o Ann i małego 
Götze to junior się rozchorował i Ann musiała z nim zostać w domu bo nie chciała aby mały się jakiegoś nie daj Bóg zapalenia płuc nabawił. Ewa siedziała na łóżku i muszę powiedzieć, że się nie nudziła. Siedziała na łóżku i czytała "Kickera". Mario powiedział:
- Tak wiem Ewciu, że mu bosko wyglądamy, ale ty masz nas na co dzień i nie musisz nas w gazetach oglądać.-
- Mario mam do ciebie prośbę.-
- Tak kochana siostrzyczko.-
- Zanim coś powiesz zastanów się 20 razy a jak już się zastanowisz to się nie odzywaj.- Mario w momencie zrobił się czerwony na twarzy. Powiedział do niej:
- A idź ty.-
- Sorka, ale to ty tutaj przyszedłeś.- ja już nie wyrabiałem ze śmiechu. Niko powiedział:
- Wujek jesteś fee. Idź śtąd a mamie zośtaw mi i tacie.- i tak oto Mario 
Götze został wyproszony z sali. Po chwili wrócił z wielką paczką żelek o smaku coli (ulubione żelki Niko) i tak mój własny syn został przekupiony żelkami przez swojego ojca chrzestnego. Ja to sobie zapamiętam. 

2 komentarze:

  1. PRZEPRASZAM :/ Nie skomentowałam poprzedniego rozdziału bo Noe mogłam.
    Ale teraz już jestem <3
    Rozdział cudowny <3
    Bliźniaki :D Wow :) Nie mogę doczekać się dalszej historii tego opowiadania :)
    Dodaj szybciutko następny rozdział :) Plisss ( maślane oczka )
    Zaprasza do siebie na mowy rozdział ;)
    Twoja opinia dla mnie dużo znaczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstawiłam koma na rozdział na twoim boskim blogu. Dzięki za koma. Postaram się dodać rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń