wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 22



Oczami Marco
Pierwszym punktem naszej wizyty były odwiedziny y Ewci lekarz powiedział, że terapia działa i można mówić o lekkiej poprawie. Byłem bardzo szczęśliwy. Skoro Ewa wybrała ojca chrzestnego ja postanowiłem wybrać matkę chrzestną. Postanowiłem, że będzie to jedna z moich sióstr. Jeszcze nie wiem która, ale jeszcze czas na to. Nie wiem co z rodziną Ewy nigdy o tym nie mówiła. A ja nie chciałem pytać. Raz zapytałem to miała łzy w oczach. Nie ponawiałem wiec swoich prób. Kocham ją bardzo i nie chciałem aby przez moje pewnie bezsensowne pytania cierpiała. Po 30 minutowych odwiedzinach u Ewy razem z Ann poszedłem do mojego synka. Czasem dalej to do mnie nie dociera. Mały leżał w inkubatorze i spał. Mały śpioch po mamusi i po tatusiu. Pielęgniarką oddziałowa powiedziała, że jutro mały będzie spał już w normalnym łóżku. Powiedziała, że powinienem być dumny z synka i z narzeczonej. Bo są bardzo silni. Po ok 1,5 godz. siedzenia u Niko mały się obudził. Patrzył na mnie tymi oczkami. Takimi samymi jakie ma Ewka. Próbował się do mnie uśmiechnąć, ale przezabawnie to wyglądało bo nie miał ząbków. Zrobiłem mu kolejne zdjęcie do mojego osobistego albumu o nazwie „Niko Reus ur. 11.04.2014 w Krakowie w Polsce.” Dowiedziałem się również od lekarza prowadzącego Ewę, że w przyszłości możemy mieć jeszcze dzieci. Nie chciałbym mieć tylko jednego synka, ale np. jeszcze córeczkę i synka, albo dwie księżniczki. To się jeszcze pomyśli nad tym. Przyłożyłem dłoń do szyby inkubatora i uśmiechnąłem się do Niko. Mój synek przyłożył swoją malutką rączkę i szyby tak samo jak ja. Miałem łzy w oczach. No cóż ja poradzę, że jestem wrażliwy? Ann powiedziała:
- Widać, że jak dorośnie będzie bardzo mądry. To po mamusi.-
- A ja to przepraszam głupi jestem?-
- Cóż za odkrycie brawo.-
- Oj podpadasz.- po krótkiej rozmowie usłyszałem głos:
- Ej ty Reus bo pomyślę, że mi narzeczoną kradniesz.- to był nikt inny jak Mario. Powiedziałem do niego:
- No witaj nam panie Mario. Jak podróż.-
- Spokojna. Trener mnie bez problemu puścił. Jak z Ewą?-
- Lekarz powiedział, że nieco lepiej.-
- To super. A jak się miewa nasz królewicz?- i pochylił się nad inkubatorem i robił głupie miny do Niko. Jak mój syn w przyszłości będzie miał zepsutą psychikę to będę wiedział przez kogo. Mario powiedział do mnie:
- No Marco nie bujaj w obłokach tylko powiedz co lekarz mówi o Niko.-
- Co? A o Niko. Jutro go już wyjmą z inkubatora.-
- To super. Mój mały dzielny rycerz.-
- Ty Mario nie rozpędzaj się bo to mój rycerz twój za 2 lub za miesiąc się urodzi. I nagle odezwała się Ann:
- Oj chłopaki chyba szybciej.- ja i Mario w pierwszych sekundach nie zajarzyliśmy o co chodzi Ann. W pewnym momencie popatrzyłem na Mario, a on na mnie. Mario prawie krzyknął:
- Rodzisz?!-
- No brawo Sherloku.-
- Czekaj pobiegnę po pielęgniarkę.- jak opisać zdenerwowanie Maria? Jakby kot który latał za potrzebą a wszędzie było zamknięte. Tak to są odpowiednie słowa. Ale w końcu po jakiś 10 min. jechaliśmy (znowu) na porodówkę. No to teraz powiedziałem krótko do Mario:
- Powodzenia Götze.-
- Dzięki Reus.- pierwsze co zrobiłem po usadzeniu swoich 4 liter na stołku to zadzwoniłem do wszystkich w klubie i do rodziców Mario i Ann. Jak się tylko dowiedzieli powiedzieli, że na następny dzień pakują się w drużynowy samolot i lecą do Polski. Boże uchroń mnie i mojego synka przed zgrają małpiszonów. Siedziałem na tym korytarzu i dusiłem się ze śmiechu. Czemu? Ponieważ Ann „krzyczała” do Mario:
- Może ty się zamienisz co, a nie pierdol mi tutaj, że mam oddychać.- nie no ja rozumiem, że to ogromny ból ale mój przyjaciel będzie jeszcze bardziej zdenerwowany. Ale to co powiedziała potem Ann sprawiło , że leżałem i kwiczałem ze śmiechu. Mianowicie:
- Ty mnie w to wpakowałeś to twoja wina!!!- nie no Ann brawo. Potem usłyszałem płacz dziecka i słowa po angielsku:
- Chce pan przeciąć pępowinę?- a potem usłyszałem huk i słowa po polsku:
- Wynieście go na korytarz.- mam nadzieję, że nic się poważnego nie stało. Po kilku sek. drzwi się otworzyły i pielęgniarki wyprowadziły ledwo żywego Mario. Usadziły go z moją pomocą na krześle, a Mario gadał (znaczy majaczył): 
- Dajcie mi te nożyczki!- myślałem, że nie wyrobię. Dałem Mario trochę wody. Po wypiciu kilku łyków mój przyjaciel się ożywił i powiedział z niepokojem:
- Gdzie oni są?-
- No gratuluję ci stary właśnie ojcem zostałeś.-
- Że co?-
- Mario halo pobudka ojcem zostałeś.-
- A co z Ann?-
- Właśnie ją wywożą z porodówki i wskazałem na drzwi. Przewieźli narzeczoną mojego kumpla na salę poporodową i Mario wystartował jak strzała. Ja się tylko uśmiechałem. Powoli podążyłem za Mario. Idąc napisałem do wszystkich sms-y że już po wszystkim, ale nie wysłałem. Zapisałem w roboczych i wszedłem do sali gdzie leżała Ann. Gdy podniosłem wzrok znad telefonu zobaczyłem piękny i wzruszający widok. Mario trzymał na rękach małe zawiniątko. Okryte niebieskim kocykiem. Podszedłem bliżej i popatrzyłem na chłopczyka. Miał karnację i włosy Mario, ale oczy Ann. Był naprawdę słodki. Postanowiłem zrobić Mario zdjęcie. Wyszło tak, że Mario siedział dumny na krześle szczerząc się, a jego synek chciał go „uderzyć” piąstką w klatkę piersiową i patrzył w obiektyw aparatu i miał taką minę a’la słynne „Bitch please” Roberta z Euro. Załączyłem zdjęcie do wiadomości z komentarzem „Jak to dziecko nie będzie zdrowe psychicznie w późniejszym życiu to wiecie czyja to wina.
” i wysłałem. Dostałem natychmiastowy odzew. Ustawiłem sobie to zdjęcie jako zdjęcie kontaktu „Mario Idiota Götze” tak, tak mam zapisanego mojego przyjaciela w kontaktach w telefonie. W pewnym momencie do sali wpadł… lekarz prowadzący Ewkę i powiedział…
---------------------------------------------------------------------------
Jeest BVB wygrało 2:0. Piękne gole Mikiego i Lewego. Ale jaki bulwers Reusa w stosunku do Weidenfellera normalnie chłopaka nie poznałam. Do boju BVB w finale Pucharu Niemiec. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz